Komentarze: 0
Postanoviłam dziś skrobnąć następną notencje mhm ... czemu dziś...chyba dlatego she sobie coś washnego uswiadomiłam ale i tak o tym nie będę pisać....No więc tak święta minęły spoczko...wogóle na nic "chyba" nie narzekałam...W sobote byłam z koszyczkiem do święcenia....heh...W sobote sie rodzinka zwaliła i było gitess...Oczywiście zabaffna chrzestna musiała wywalić z czymś zabawnym i cała rodzinka siem z niej lała...(lepiej nie będę tego opisywać!)buahaha....mhm Poniedziałek najlepszy dzień jak narazie w roq...Polazłyśmy z Madzialenką na "Stary" najpierw po Kajce ale jej nie było to poszłyśmy po Sebastiana i jego tesh nie było=[[ To doszłyśmy do wniosku she pevnie rassem na bunkry poszli....I takie jush zrzygnowane spotkałyśmy jakąś sierote...i Madzialena doszła do wniosku she ją oblejemy ale jak za nią biegłyśmy to nam zwiała...buahaha...ale to śmieshnie wyglądało...buahaha...a jeszcze przed tym Madziax wylała swoją wode z buteleczki a zdolna LoOLcia wykorzystała sytuację i ją zlała...heh później niedobre ztworzenie wzięło odwet i ja niestety dostałam...jak siem nam woda skończyła to poszłyśmy do źródełka a później po Lesia żeby jego przy okazji tesh zlać....i tak siem okazało she był na polq z jakimś qmlem i nam uciekł...wrrrrr :) heh...następnie poszli po Kite i po dłużshych przekonaniach i ten zgodził się na małą bitewkę(żeby to jeszcze małą!)...no i siem zaczęło...tak siem oblewaliśmy i wogóle...i przyszedł następny koleś...wrrr...my byłyśmy tylko dwie....;( buuuu a oni jeszcze nie kcieli nas dopuszczać do źródełka więc my byłyśmy qrka mokre a oni wręcz przeciwnie...pierwszym razem dopuścili nas do żródełka i było git...drugim razem jush nie było tak wspaniale...podeszłyśmy a oni odrazu to wychwycili i nam sie pięknie dostało...wkurzone jush i oczywiście całe mokre(ja jedynie miałam suche buty i skarpetki Madziax jush nie miała takich ulg)...postanoviłyśmy she jush wrócimy na nasze osiedle...w takim stanie w jakim byłyśmy...ale niestety tak nie było...gdy tak sobie szłyśmy jeszcze na "Starym" dopadł nas jakiś koleś z 20litovym wiadrem...miałam więcej szczęścia nish Madziax bo siem szybciej skapłam...ona niestety dostała...buahaha...później jush na skrzyżowaniu blisko "naszego" osiadla zobaczyłam jakiś kolesi...ale wydawało mi siem she oni niemają wody...niestety siem pomyliłam...dwóch kolesi od nas z budy (chyba z 2"e")wyskoczyło znóv z wiadrami 20 litrowymi...Madzialena szybko siem poddała bo nie kciało siem jej ucikać a ja jeszcze miałam troche siły i myślałam she jak mu troshke uciekne to sobie da spokuj...niestety siem łudziłam...genialny koleś zdjął klapeczki połoshył je na środku ulicy i biegł za mną dalej...tak się z tego brechtałam she nie dałam dalej rady uciekać i siem poddałam(jeśli to tak moshna nazwać)...qrcze przekichane tak czuć jak siem i tak jest całym mokrym a tu jeszcze 20 litrów na ciebie spłynęło...wrrrrr =]] heh...dalej jak zdechłe kury wracałyśmy do domqff... buahaha...ludzie siem na nas tak dziffnie patrzyli she ash obciach na całego... ;-)...później jush pod avą jeszcze dostałyśmy od jakiś gnojkóff i tyle...później poszłyśmy do domkóff...najbardziej siem bałam reakcj mamuśki...ale to było mniej więcej coś takiego:weszłam do pokoju mamcia złapała siem za głoffe...i jej szczena opadła...hihi to zabaffnie wyglądało...no ale cósh nie dziwie siem biednej kobitce...a później jak jush przemówiła było tylko "znovy będziesz chora" buahahaha...no niby miała troshke racji...gardełko mnie boli no ale cósh śmigus-dyngus jest tylko rass w roku i trza było siem zabavić...hihi Dobra kończe tą notencję jush bo siem zdeka rozpisalam...pozdróffka!